Dzisiaj była taka wiosna! Piękne słońce, wiatr taki znośny nawet, mimo, że znosił dyski. Na „naszym” boisku błoto, ale coraz rzadziej używane do piłki porasta coraz mocniej trawą (i mchem w zastraszającym tempie), za parę lat nie będzie tak tragicznie już. O ile do tego czasu nie postanowią trzasnąć tam jakiegoś wieżowca ; )
Korzystając z tej zacnej wiosennej aury i początku tak długiej przerwy m-dzysemestralnej poszliśmy na to boisko z zestawem Lotsi&Szatsi. Z Lokim próbujemy nagrać sekwencję konkursową xD ciągle mi coś nie pasuje, ciągle coś zmieniam, a Logan przez to, że za często go katuję, ma już chyba total dosyć. A zbliża się deadline ; ) Co chwilę coś wyrzucam, coś dodaję, przestawiam, Logan nie zawsze chce współpracować i ma humor. Dzisiaj mimo wszystko było lepiej, niż ostatnio. Efekt końcowy pewnie i tak mnie nie zadowoli i nie będzie godzien pokazania, ale trudno. Dziś już miałam wrażenie, że MAMY TO, to w sensie to, co trzeba dopiero nagrać : D ale mamy TĄ sekwencję. Kolejny face vault tego roku zaliczony, całe ubranie w błocie, psy w błocie, prooksy też w błocie, nawet błoto we włosach. Ale przy takiej wiosennej pogodzie bardzo przyjemnie się ćwiczyło.
Na treningu poczyniłam jak zwykle filmik, który później analizowałam sobie w domu i analizowałam sobie to i owo.
Szatsi:
1. Wiem, jaki max czas dla niej nie do przekroczenia w 1 sesji. Widzę, kiedy jest dla niej za dużo, ale wiem już, ile czasu to zajmuje, aby dojść do „za dużo”.
2. Z czystej ciekawości rzuciłam jej forehand i overhand – overhand super : D leci stabilnie, płasko, idealny rzut dla niej. Forehand różnie, bo nie umiem go rzucić krótko z dobrym spinem i czasem wychodzi za bardzo podniesiony nosem do nieba.
3. Znowu z ciekawości sprawdziłam, jak jej wyjdzie over po krótkim backhandzie, a nie z cofania. (Cofanie dlatego, że nie uczyłam mojego pieseczka zostawać uznając to za kompletnie nieistotną umiejętność w Szowym procesie szkoleniowym : D tak samo nie umie jeszcze waruj, no siad to ostatnio się nawet nauczyła) No i wyszło to następująco:
Choć na tym filmiczku wygląda to zacnie – puszcza dysk w dobrym momencie, nie ma problemu z wymierzeniem, wyskokiem i złapaniem dysku, generalnie wszystko jest cacy, to przy kolejnej próbie (nie, nie przy pierwszej właśnie, a kolejnej xD) nie było tak super i uznałam, że to jeszcze za wcześnie na wyrzucanie floatera, chcąc robić takie ćwiczenie i lepiej dawać jej z ręki.
4. Dog catche jej się chyba nie podobają! ; ) Tak może nieszczególnie widać, jak robi same dog catche, ale różnica rzuca się w oczy przy porównaniu filmiku sprzed kilku dog catchy (ten powyżej), a po dog catchach. Po wyskakuje gdzieś w orbitę, daleko ode mnie, jakby nie chciała przypadkiem być złapana. Z kolei same dog catche spoko… Robiłam z nią sporo wskakiwania na ręce w domu na szarpak. Z dyskiem nie jest aż tak fajnie, więc póki co zrezygnuję z tego, żeby nie psuć ślicznych Szatankowych overków. Problem wydaje mi się może być w tym, że albo ona po prostu tego nie lubi/czuje się niepewnie, kiedy z impetem łapie floater i potem coś ją zatrzymuje w powietrzu. Albo w tym, że dla niej jest za mało wyraźne kiedy jest DC, a kiedy over. Mamy różne komendy/słowa/hasła/znaki na over i DC, ale może jednak… Póki co rezygnuję z tego i robimy sobie dalej wskakiwanie na rączki na szarpaczek. I najlepiej to w osobnych sesjach, bez overków.
5. Overki c.d. – bardziej urozmaicone, na spokojnie, z wyczuciem, jak nowy to z take’m, dopóki nie skuma. Musimy poćwiczyć też łapanie floaterów ‚oburącz’, których nie lubię bardzo, ale do niektórych overków mogą się przydać.
6. Aport – coraz fajniejszy przy kilku dyskach, jest całkiem dynamicznie, z dużej odległości nawet przynosi ładnie do ręki, ładnie puszcza do kolejnego dysku. Jak robimy coś czego nie lubi, albo jak już jest ten czas, że przegięłam z czasem, omija mnie albo odbiega kawałek i czeka, aż sama przyjdę i ją zaproszę do szarpania. Z rzutami na dużą odległość (czyli w jej przypadku na więcej niż kilka m) jest tak, że ona potrafi złapać zwieszkę po zdobyciu zabawki, wypluć ją i wpatrywać się we mnie. I czeka ; ) Po chwili albo jej zatrybia, że coś miała właściwie zrobić i radośnie chwyta w zęby zdobycz i biegnie do mnie, albo nie zatrybia i jest potrzebna moja interwencja, którą staram się w ostateczności i z wyczuciem stosować. Największy problem jest, kiedy ja stoję i się nie poruszam i kiedy jestem daleko od niej. Kiedy jest blisko nie ma problemu i od razu przynosi mi skarby do szarpania, nigdy mi ze skarbem nie uciekła w takim znaczeniu jak robi(ł) to Logan. Logan po prostu uciekał z zajawką, że ma łup dla siebie i potrafiliśmy się z nim mozolić bardzo długo na 1 zabawkę, żeby w końcu ją przyniósł. Najgorsze byli pluszaki do rozpruwania, bo to mogło wyglądać tak, że póki nie zje go do końca, to nie da się niczym zwabić. Sza po prostu stoi i nie trybi, a ja nie chcę wzmagać w niej tego, że będę robić kilka kroków w jej stronę, żeby obrócić się i zacząć uciekać czy po prostu do niej nie podejdę wystarczająco blisko, żeby się ocknęła i przybiegła z szarpakiem, czy też stać i czekać po prostu. Nie jest to Korba, która przynosiła w pakiecie i trochę mamy zabawy ; ) Ale jest ciekawie.
7. Po kolei i z wyczuciem (wszystko), żeby nie zepsuć naturalnych talentów Szy ; )
Lotsi:
1. Przeskok przez nogę nie wygląda, trzeba go trwale wychrzanić : D
2. Poczułam dzisiaj kolosalną różnicę (w końcu) zarówno na żywo jak i oglądając filmiki, wiem już, kiedy nasz jeden back vault jest ok, a kiedy psy mają z nim problem i źle wtrafiają i źle się wybijają. Różnica dotyczy tylko/aż ugięcia kolana, aczkolwiek nie chodzi o samą wysokość.
3. Hahahaha. Najbardziej, ujmując to delikatnie, wyrażam głębokie niezadowolenie, kiedy sama źle rzucę, a idzie na Loka. Biedny Loki.
4. Loki nie ogarnia brushy. Nie będziemy robić brushy. Brushe, aero i ja to nie jest swoją drogą dobre połączenie. Aero lecą jak kapcie, nie da się nimi zrobić brushy, ale i tak je uwielbiam do free ; )
5. Lok to Lok, pewnych rzeczy się nie przeskoczy ; )